sobota, 5 września 2009

24.07. - 26.07 - dojazd do Turcji

24.09.2009 - Kraków-Budapeszt - 465km



Z Krakowa wyjechaliśmy z jeszcze większym opóźnieniem i ostatecznie zaczęliśmy łapać pierwszego stopa około 14. Dość śmiało, bo już z tabliczką Chyżne. Jednak nie było tak łatwo jak nam się wydawało- czekamy dość sporo, ale w końcu zatrzymuje się chłopak jadący około 50km. Super, bo najważniejsze to wydostać się spod Krakowa. Kolejny stop przychodzi już łatwiej, zmieniamy trochę trasę i jedziemy z 3-osobową rodzinką do Popradu. Dość nietypowe, bo rzadko zdarza się, że cała rodzina się zatrzymuje. Okazało się jednak, że ich córka również podróżuje stopem, co wiele wyjaśnia. Zostajemy wysadzeni przy autostradzie- właściwie nie wolno tu łapać, ale dużego wyboru nie mamy, bo żadnej stacji benzynowej nie widać. Zatrzymuje się Słowak, z którym jedziemy do Rozenberga i rozmawiamy trochę o sytuacji w Słowacji po wprowadzeniu Euro. Nasz Driver nie jest zbytnim entuzjastą i dzieli się z nami swoją opinią na ten temat. Później jeszcze jeden stop do Zvolena. Robi się dość późno, więc postanawiamy postać tylko około 10 minut i szukać jakiegoś miejsca na rozbicie namiotu. Nie mijają 3 minuty i widzimy polskiego tira - mamy szczęście, bo zatrzymuje się a w środku bardzo sympatyczny Tomek, który jeszcze dziś planuje być w Budapeszcie. Jak dojeżdzamy jest koło 1., Tomek zaprasza nas jeszcze na piwo i gawędzimy prawie do 3. Rozbijamy się niedaleko samochodu Tomka i umawiamy się, że następnego dnia będziemy jechać razem.

Karol łapie naszego pierwszego stopa :)


Autoportret stóp z drogą w tle :P


Tomek - nasz Driver z Myślenic



25.07.2009 Budapeszt - okolice Aleksinac



Znów lekkie opóźnienie, bo z parkingu pod Budapesztem wyjeżdżamy dopiero koło 11. Tomek jedzie aż do Belgradu, ale na granicy odprawa mu zajmie około 2h, więc jedziemy z nim tylko do przejścia granicznego. Żegnamy się z Tomkiem i granice przekraczamy pieszo. Stoimy tuż za granicą z tabliczką Belgrad, ale mijają nas głównie wakacyjnie zapakowane samochody. W końcu zatrzymuje się tir i ku naszej wielkiej radości - z turecką rejestracją. Okazuje się, że jedzie aż do Istambułu, ale za 3h musi zatrzymać się na nocleg. Razem z Karolem zastanawiamy się czy łapać dalej, ale w końcu decydujemy się zostać razem z nim. Decyzja zdecydowanie dobra, bo mamy okazje doświadczyć niesamowitej tureckiej gościnności. Zostajemy zaproszeni na obiad, który przygotowuje nasz Driver, później na turecką herbatkę. Mimo wyraźniej bariery językowej jakoś się dogadujemy a ja mam szanse przypomnieć sobie mój niemiecki. Słownictwo obydwoje mamy dość ubogie, więc skupiamy się na konwersacji na temat naszego życia rodzinnego ;). Proponuje nam nocleg u siebie w kabinie, mamy wyjeżdżać około 3 rano, więc decydujemy się zostać.


Nasz Turecki Driver, Ja i Karol w samochodzie


Ja i nasz Driver


Dobre jedzenie...


...i herbatka, czyli turkish full servis :)


26.07.2009 - okolice Aleksinac - Edirne



Dla ludzi wschodu czas to pojęcie względne - ostatecznie zamiast o 3 wyjeżdżamy około 5. Całkiem wyspani ruszamy dalej w drogę. Ja zostaje na tapczanie, więc na wygodę nie narzekam, bo jest prawie jak w kuszetce, albo nawet lepiej. Dojeżdżamy do granicy węgiersko-serbskiej, bierzemy swoje rzeczy i przechodzimy pieszo. Umówiliśmy się, że będziemy czekać za granicą, co trwa około 1,5h. Całą Bułgarię przejeżdżamy z wieloma przystankami, na których nasz Driver rozmawia ze swoimi 'Kollegen'. Co ciekawe, przez całą trasę za naszym samochodem lub przed jedzie czarna Alfa Romeo z przyciemnianymi szybami - podobno to też Kollegen. W Bułgarii jemy w jakiejś Tureckiej knajpie za 5Euro. Docieramy do granicy Tureckiej, którą przekraczamy pieszo. Jesteśmy umówieni z naszym Driverem tuż za granicą, przy pobliskiej stacji. Osobiście nie jestem przekonana do tego pomysłu, ale w końcu postanawiamy zaczekać. Rekompensatą za czekanie jest pierwszy w tej podróży prysznic za całe 5 Lei (ok 12zł=szaleństwo). Później siedzimy jeszcze na ławce przy pobliskiej knajpie i ja powoli zaczynam umierać z głodu. Plecak jeszcze pełny jedzenia, ale brak pieczywa, dlatego postanawiamy zapytać w tej knajpo-restauracji czy możemy kupić turecki chleb, który podają do dań. Nie chcą żadnych pieniędzy i jeszcze dostajemy herbatkę. Naszego Drivera ani widu ani słychu, więc idziemy się gdzieś rozbić.




Przekraczanie granicy



Turecki Kebab



Camping niedaleko granicy bułgarsko-tureckiej

czwartek, 23 lipca 2009

24.07.09 - Wyruszamy!

Dziś o 12 spotykamy się na Dworcu Głównym w Krakowie i ruszamy w stronę zakopianki, gdzie chcemy rozpocząć naszą autostopową wyprawę.
Mój niezawodny optymizm każe mi myśleć, że na pewno wszystko będzie dobrze :).

W miarę dostępu do internetu postaram się na bierząco aktualizować bloga.

Czas na... przygodę! :)

wtorek, 21 lipca 2009

Trasa i co ze sobą zabrać?

Czasu na całą podróż mamy nie wiele, a na Syrię i Jordanię jeszcze mniej. Niestety wiążą nas pewne terminy. Karol przed wyjazdem musiał spotkać się z promotorem a ja muszę wrócić na ślub kuzynki. Efekt jest taki, że mamy 4 tygodnie i dużo do zobaczenia

Plan ramowy:
TURCJA
- Istambuł

SYRIA
- Aleppo
- zamki krzyżackie w okolicach wybrzeża Morza Śródziemnego
- Palmyra
- Deir Marmusa
- Damaszek
- Bosra

JORDANIA
- Dżaradż
- Petra
- Wadi Ram
- Aqaba (nurkowanie)

Plan oczywiście bardzo ramowy, bo jadąc autostopem nie możemy niczego zaplanować w 100%. Trudno określić ile z tego zrealizujemy. Wszystko zależy od nas i czasu, który niestety nas ogranicza.


Co ze sobą zabrać?
To dobre pytanie i mając cały czas nie zapakowany plecak nie do końca znam na nie odpowiedź. Przede wszystkim - jak najmniej. Człowiek trochę inaczej pakuje się gdy wrzuca wszystko do bagażnika a trochę inaczej gdy później ma nosić to wszystko na WŁASNYCH plecach.
Warto również mieć na uwadze różnice kulturowe jeśli chodzi o strój. Wprawdzie Syria i Jordania nie należą w tej kwestii do szczególnie konserwatywnych krajów, ale sądzę, że turysta powinien zachowań szacunek do ludzi i kultury bez względu na to czy związane jest to z sankcjami prawnymi.
Ja stawiam na białe przewiewne bluzki z długim rękawem i spódnice za kolano. Planujemy nocować na pustyni (Wadi Ram), więc chyba warto również wziąć coś cieplejszego. Oprócz tego kremy z bardzo wysokim filtrem (ja jestem przewrażliwiona, więc biorę 30 i 50 :>) oraz tonę mokrych chusteczek. Poza tym to tak na prawdę nic szczególnego. Wyprawa zweryfikuje czego zapomniałam a co było niepotrzebne. Postaram się uzupełnić ten wpis po powrocie :)

Czas przygotowań

Pomysł na podróż był, ale cały czas brakowało towarzystwa. Niestety ilość przyjaciół i znajomych niekoniecznie przekłada się na ilość potencjalnych towarzyszy podróży. Nie da się ukryć, że autostop nie jest dla każdego, a autostopowa wyprawa na Bliski Wschód tym bardziej.
Na szczęście nie tylko ja mam taki problem, a sposobem na jego rozwiązanie okazały się różnorakie fora podróżnicze, CouchSurfing oraz strona autostopem.net .
W ten sposób poznałam Karola i mimo pewnych perypetii związanych z kłopotami terminowymi, udało się umówić, spotkać i podjąć decyzje o wspólnej podróży :).

Przewodnik

Jedyny Polskojęzyczny przewodnik po krajach Bliskiego Wschodu na naszym rynku oferuje Pascal. Nie pozostało nic innego jak go zakupić. Trudno mi go ocenić, bo nie mam porównania z jakimkolwiek innym, ale wydaje się być w porządku. Jest to nowe wydanie, więc wydaje mi się, że większość informacji jest aktualna.
Koszt: ok. 50zł


Mapy

Szczerze mówiąc póki co nie mam pojęcia z jakich map będziemy korzystać, bo to jest działka Karola i podobno się zaopatrzył we wszystko co potrzebujemy :). Uaktualnię te informacje po powrocie :)

Szczepienia

Jadąc do Syrii i Jordanii nie wymagane są żadne szczepienia, aczkolwiek jest kilka zalecanych. W gruncie rzeczy nie są to żadne egzotyczne choroby i warto mieć takie szczepionki nawet będąc w Polsce.
-Błonnica, Tężec -obowiązkowe szczepienie w Polsce, więc pewnie każdy je ma. Jednakże warto sprawdzić, gdyż szczepienie to powtarza się kilka razy w ciągu życia.
- Żółtaczka typu A i B. - w zależności od tego, czy ktoś był już wcześniej szczepiony na któryś z tych typów (np ja byłam na B), można zaszczepić każdą z nich z osobna, lub razem.
Kosz to:
A - około 110 zł za jedną serie (są 3 serie)
B- około 60 zł za jedną serie (są 3 serie)
A i B- około 170zł za jedną serie (są 3 serie)
- Dur brzuszny
Koszt: 130 zł


Strony Internetowe

http://syria.geozeta.pl/
http://www.odyssei.com/pl/travel/syria.php
http://www.odyssei.com/pl/travel/jordania.php

Wizy

Aby otrzymać wizę Syryjską należy udać się do Ambasady Syrii, która znajduje się w Warszawie. Czas oczekiwania to około 3 dni. Oczywiście nie ma szans na otrzymanie wizy jeśli posiada się pieczątkę z Izraela. Wiza ważna jest 3 miesiące
Koszt:
- wiza jednorazowa: 30Euro
- wiza wielokrotna: 40 Euro
Wizę Jordańską można otrzymać na granicy.
Koszt:
- 10JOD (ok. 45zł)

Dodatkowo należy liczyć się z opłatami za wyjazd z kraju. W przypadku Syrii podobno jest to 500SYR (ok 35zł) (chociaż Pan w ambasadzie mówił coś o 1500 (?) , natomiast z Jordanii 4 JOD (ok 18zł)

Dlaczego Syria i Jordania? Palcem po mapie.

Od mojej pierwszej poważnej autostopowej podróży minął już prawie rok. Dwutygodniowa włóczęga po Słowacji, Węgrach i Słowenii pozostawiła po sobie niezliczoną ilość pozytywnych chwil, ale również niedosyt, który każe wracać po więcej.
Teraz przyszedł czas aby wrócić!
Na pytanie dlaczego właśnie Syria i Jordania odpowiadam dobre kilka razy na tydzień, czyli za każdym razem gdy spotykam jakiś znajomych i zaczynamy rozmawiać o wakacyjnych planach. Ludzie są zdziwieni 'po co aż tam', a prawda jest taka, że zaczynając myśleć ponad pół roku temu o Azji, chciałam jeszcze dalej. Indie siedziały w mojej głowie od dawna i gdy spotkałam Tomasza, który dojechał tam autostopem, wydawały mi się już całkiem w zasięgu ręki. Jednakże sytuacja polityczna, zwłaszcza w Pakistanie odwiodła mnie od tej myśli. Później plan brzmiał: Iran, ale zanim zdążyłam dobrze się nad tym zastanowić wybuchły zamieszki związane z wyborami. Mimo że wiem jak bardzo media dają się ponieść fantazji, wolałam oszczędzić (przynajmniej na razie :>) rodzicom zawału serca i tak narodził się pomysł na podróż do Syrii, która brzmi już dużo bezpieczniej. A skoro już Syria, to dlaczego nie Jordania? :).

Po przeglądnięciu niewielu dostępnych informacji oraz fotografii Syrii i Jordanii, nie miałam już wątpliwości. Po zimowej wizycie w Rzymie zakochałam się we wszystkim, co jest w jakikolwiek sposób związany ze starożytnymi cywilizacjami, a dawne cesarstwo rzymskie, które przecież sięgało aż Bliskiego Wschodu pozostawiło wiele po sobie zarówno w Syrii jak i Jordanii! Czego chcieć więcej? :)